Niniejszy tekst nie odnosi się do zachowania Pani Joanny z
Krakowa – osoby, będącej w ostatnich dniach bohaterem wielu medialnych
doniesień. Nie rości w każdym razie sobie prawa do osądzania, czy oceny Jego
bohaterki, jakkolwiek przypomnienie faktów związanych z samą sprawą wydaje się
być niezbędnym. Kilka dni temu media ujawniły fakt interwencji krakowskiej
Policji wobec Pani Joanny, pomijając całkowicie fakt, poznany następnie z policyjnego
Komunikatu, iż przyczyną interwencji służb mundurowych było bezpośrednie
zagrożenie życia P. Joanny – deklarowany przez Nią zamiar popełnienia aktu
samobójczego.
Interwencja nastąpiła na wniosek
lekarza psychiatry – zarówno lekarz, jak i Policja mieli obowiązek zadziałania
w obliczu zaistniałych okoliczności (w przeciwnym wypadku doszłoby z Ich strony
do złamania prawa); zadziałali i uczynili zadość wszystkim obowiązującym
procedurom, ratując – być może – kobietę przed finalizacją tragicznej decyzji.
Za sprawą
mediów i samej bohaterki zdarzeń jawnym stał się nie tylko fakt doświadczania
kryzysu psychicznego przez uratowaną osobę, ale fakt Jej rozgoryczenia
postępowaniem służb medycznych i porządkowych.
W powyższym kontekście faktycznym (i
prawnym: prawo polskie nakłada bowiem na organa Policji obowiązek
współdziałania m.in. ze służbami medycznymi, które z kolei zobligowane są do
działania w podobnych sytuacjach nawet wbrew woli pacjenta) chciałbym – jako
Prezes jednej z organizacji pacjenckich (stowarzyszenia pacjentów po przebytym
kryzysie psychicznym) wyrazić swoją ocenę działania mediów, dla których „sprawa
Pani Joanny” stała się nośnym tematem, oraz polityków (nie wymieniając z
nazwiska), dla których prawo do życia osoby zmagającej się z kryzysem
psychicznym, Jej prawo do leczenia, a także prawo wszystkich w ogóle pacjentów
psychiatrycznych do pozytywnego wizerunku okazały się być nic nie znaczącym
tłem całej historii.
W przyjętym bowiem przez część mediów
(i polityków) sposobie narracji ujawnia się stygmatyzacja osób po kryzysie
psychicznym, które mają dobre prawo do uzyskania bezpiecznego, spokojnego
okresu dochodzenia do pełnej sprawności psychicznej po gwałtownym kryzysie (tym
bardziej w jego trakcie), do pewnej intymności w tym zakresie. Oczywiście: osoba
w kryzysie psychicznym zachowuje prawo do wypowiadania się (również
publicznego), ale to do przedstawicieli środków masowego przekazu należy
przyjęcie na siebie odpowiedzialności za prezentowany przekaz i jego
następstwa.
Publiczna prezentacja wypowiedzi
osoby, której – z racji niestabilności emocjonalnej - brakuje dystansu do będących Jej udziałem
wydarzeń – może być odbierana jako szyderstwo nie tylko z samego pacjenta, ale
także z wszystkich osób, które zdolne są do pokonania doświadczanego kryzysu, które
zachowują przy tym prawo do bezpiecznej pewności, że wizerunek osoby chorującej w społeczeństwie będzie odzwierciedlał Jej
rzeczywisty potencjał. W ignorowaniu doniosłego faktu, iż w przedmiotowej
sprawie chodzi przede wszystkim o prawo do życia osoby zmagającej się z
kryzysem zawiera się również zaprzeczenie – przysługującego pacjentom
psychiatrycznym – prawa do bezpieczeństwa. Nie wolno bowiem nikomu podważać zaufania
pacjenta psychiatrycznego do profesjonalizmu, dobrych intencji i sprawczości
tych, od których jedynie w krytycznej sytuacji spodziewać się może pomocy.
Uprzedmiotowienie konkretnej osoby,
wykrzywienie wizerunku, godzące w prawo osób zmagających się z kryzysem do szacunku,
ignorowanie wartości życia osób chorujących psychicznie – to moje zarzuty wobec
tych, których powołaniem jest troska o dobro wspólne obywateli, a także uczciwe
przekazywanie informacji i zapobieganie stygmatyzacji i dyskryminacji przedstawicieli
jakiejkolwiek grupy społecznej.
Ewidentne łamanie norm społecznych,
moralnych i obyczajowych przez tych, którzy powinni stać na ich straży nie może nikogo nastrajać optymistycznie – nie przyczynia się też do zabezpieczenia
warunków rehabilitacji zdrowotnej osób chorujących psychicznie, może odbierać poczucie bezpieczeństwa i
szacunku do siebie samego.
Czy którykolwiek z dziennikarzy,
polityków i komentatorów „sprawy Pani Joanny z Krakowa” wziął sobie do serca
powyższy aspekt Ich publicznych wypowiedzi? Jeśli nie, to jest przecież zawsze
pora na refleksję. Niech apel o taką refleksję odczytany zostanie jako wyraz
przekonania, iż służba społeczeństwu i przekaz Prawdy wymagają zachowania
szacunku dla godności osoby ludzkiej, wnikliwości
i ważenia racji oraz respektowania praw wszystkich – zwłaszcza najsłabszych
członków społeczeństwa.
Zygmunt Marek Miszczak