czwartek, 27 lipca 2023

Na marginesie „sprawy Pani Joanny”

 

Niniejszy tekst nie odnosi się do zachowania Pani Joanny z Krakowa – osoby, będącej w ostatnich dniach bohaterem wielu medialnych doniesień. Nie rości w każdym razie sobie prawa do osądzania, czy oceny Jego bohaterki, jakkolwiek przypomnienie faktów związanych z samą sprawą wydaje się być niezbędnym. Kilka dni temu media ujawniły fakt interwencji krakowskiej Policji wobec Pani Joanny, pomijając całkowicie fakt, poznany następnie z policyjnego Komunikatu, iż przyczyną interwencji służb mundurowych było bezpośrednie zagrożenie życia P. Joanny – deklarowany przez Nią zamiar popełnienia aktu samobójczego.

Interwencja nastąpiła na wniosek lekarza psychiatry – zarówno lekarz, jak i Policja mieli obowiązek zadziałania w obliczu zaistniałych okoliczności (w przeciwnym wypadku doszłoby z Ich strony do złamania prawa); zadziałali i uczynili zadość wszystkim obowiązującym procedurom, ratując – być może – kobietę przed finalizacją tragicznej decyzji.

            Za sprawą mediów i samej bohaterki zdarzeń jawnym stał się nie tylko fakt doświadczania kryzysu psychicznego przez uratowaną osobę, ale fakt Jej rozgoryczenia postępowaniem służb medycznych i porządkowych.

W powyższym kontekście faktycznym (i prawnym: prawo polskie nakłada bowiem na organa Policji obowiązek współdziałania m.in. ze służbami medycznymi, które z kolei zobligowane są do działania w podobnych sytuacjach nawet wbrew woli pacjenta) chciałbym – jako Prezes jednej z organizacji pacjenckich (stowarzyszenia pacjentów po przebytym kryzysie psychicznym) wyrazić swoją ocenę działania mediów, dla których „sprawa Pani Joanny” stała się nośnym tematem, oraz polityków (nie wymieniając z nazwiska), dla których prawo do życia osoby zmagającej się z kryzysem psychicznym, Jej prawo do leczenia, a także prawo wszystkich w ogóle pacjentów psychiatrycznych do pozytywnego wizerunku okazały się być nic nie znaczącym tłem całej historii.

W przyjętym bowiem przez część mediów (i polityków) sposobie narracji ujawnia się stygmatyzacja osób po kryzysie psychicznym, które mają dobre prawo do uzyskania bezpiecznego, spokojnego okresu dochodzenia do pełnej sprawności psychicznej po gwałtownym kryzysie (tym bardziej w jego trakcie), do pewnej intymności w tym zakresie. Oczywiście: osoba w kryzysie psychicznym zachowuje prawo do wypowiadania się (również publicznego), ale to do przedstawicieli środków masowego przekazu należy przyjęcie na siebie odpowiedzialności za prezentowany przekaz i jego następstwa.

Publiczna prezentacja wypowiedzi osoby, której – z racji niestabilności emocjonalnej -  brakuje dystansu do będących Jej udziałem wydarzeń – może być odbierana jako szyderstwo nie tylko z samego pacjenta, ale także z wszystkich osób, które zdolne są do pokonania doświadczanego kryzysu, które zachowują przy tym prawo do bezpiecznej pewności, że wizerunek  osoby chorującej  w społeczeństwie będzie odzwierciedlał Jej rzeczywisty potencjał. W ignorowaniu doniosłego faktu, iż w przedmiotowej sprawie chodzi przede wszystkim o prawo do życia osoby zmagającej się z kryzysem zawiera się również zaprzeczenie – przysługującego pacjentom psychiatrycznym – prawa do bezpieczeństwa. Nie wolno bowiem nikomu podważać zaufania pacjenta psychiatrycznego do profesjonalizmu, dobrych intencji i sprawczości tych, od których jedynie w krytycznej sytuacji spodziewać się może pomocy.

Uprzedmiotowienie konkretnej osoby, wykrzywienie wizerunku, godzące w prawo osób zmagających się z kryzysem do szacunku, ignorowanie wartości życia osób chorujących psychicznie – to moje zarzuty wobec tych, których powołaniem jest troska o dobro wspólne obywateli, a także uczciwe przekazywanie informacji i zapobieganie stygmatyzacji i dyskryminacji przedstawicieli jakiejkolwiek grupy społecznej.

Ewidentne łamanie norm społecznych, moralnych i obyczajowych przez tych, którzy powinni stać na ich straży nie może nikogo nastrajać optymistycznie – nie przyczynia się też do zabezpieczenia warunków rehabilitacji zdrowotnej osób chorujących psychicznie, może odbierać  poczucie bezpieczeństwa i szacunku do siebie samego.

Czy którykolwiek z dziennikarzy, polityków i komentatorów „sprawy Pani Joanny z Krakowa” wziął sobie do serca powyższy aspekt Ich publicznych wypowiedzi? Jeśli nie, to jest przecież zawsze pora na refleksję. Niech apel o taką refleksję odczytany zostanie jako wyraz przekonania, iż służba społeczeństwu i przekaz Prawdy wymagają zachowania szacunku dla godności osoby ludzkiej,  wnikliwości i ważenia racji oraz respektowania praw wszystkich – zwłaszcza najsłabszych członków społeczeństwa.

 

Zygmunt Marek Miszczak