czwartek, 29 listopada 2018

WYSTĄPIENIE PRZEDSTAWICIELA PACJENTÓW NA FORUM PSYCHIATRII ŚRODOWISKOWEJ W LUBLINIE

Dnia 29 listopada 2018 r. w Hotelu Victoria w Lublinie przeprowadzone zostało z inicjatywy Lubelskiego Stowarzyszenia Ochrony Zdrowia Psychicznego Forum Psychiatrii Środowiskowej. Jednym z wygłoszonych w toku Forum wykładów był, przedstawiony poniżej, referat przedstawiciela Lubelskiego Stowarzyszenia JESTEŚMY. Pełną relację z Konferencji zamieścimy w najbliższych dniach.




Zygmunt Marek Miszczak Lublin, dn. 29. XI. 2018 r.

OCZEKIWANIA OSÓB DOŚWIADCZAJĄCYCH KRYZYSÓW PSYCHICZNYCH WOBEC SYSTEMU OCHRONY ZDROWIA PSYCHICZNEGO


Podjęcie powyższego tematu wymagać będzie od mówiącego te słowa odwołania się nie tylko do własnych doświadczeń, ale i do warunkującej możliwość wypowiadania się w imieniu innych empatii. Każdy i każda z nas – osób doświadczających kryzysów psychicznych – w sposób odrębny i odmienny przeżywa swój kryzys, stąd poniższa wypowiedź może być tylko próbą wniknięcia w oczekiwania środowiska.
Oczekiwania te mają za swój przedmiot adekwatną odpowiedź na doświadczane cierpienie, niejednokrotnie wyrażające się w lęku, poczuciu osamotnienia i autoizolacji. Jest to często cierpienie przybierające maskę obojętności , za którą kryje się głęboko odczuwana potrzeba czyjegoś ciepła, życzliwości, zrozumienia, profesjonalnej pomocy. Miarą kryzysu jest niemożność lub nieumiejętność zaspokojenia tych potrzeb, a co za tym idzie wyobcowanie – niezdolność do poczucia się w swoim naturalnym środowisku życiowym: rodzinie, kręgu koleżeńskim, miejscu nauki czy pracy – jak u siebie.
Już w tym momencie zauważyć można, iż adekwatną drogą do przezwyciężenia tak właśnie przeżywanej traumy będzie pomoc w odbudowaniu zranionych relacji, a nie zaoferowanie perspektywy „urlopu” od nich. Stojąc – jako osoba chorująca – w obliczu konieczności hospitalizacji oczekiwałem raczej pomocy w przezwyciężeniu traumy a nie ucieczki przed nią, większego zaufania do ukształtowanych w moim życiu więzi z innymi ludźmi, zrozumienia mojego lęku przed nowym, generującym dodatkowe lęki – szpitalnym środowiskiem...
Sama specyfika systemu opieki psychiatrycznej opartej na tradycyjnym modelu – ze znajdującą się w jego centrum alternatywą okresowej hospitalizacji – stanowiła dla mnie argument na rzecz porzucenia Nadziei. Rodziło się bowiem we mnie wówczas przeświadczenie o takiej mniej więcej logice: „Muszę (nie wiem, na jak długo) porzucić swoje dotychczasowe życie, a zatem nie jestem (już) zdolny do funkcjonowania w swoim naturalnym środowisku; nie mam mu nic do zaoferowania”.
Z własnego, nastygmatyzowanego cierpieniem życia zabierałem do szpitala głębokie pragnienie spotkania się z czyjąś obecnością i empatią, źródło traumy stanowił jednak już sam fakt, iż owej obecności i empatii oczekiwać mogłem w nowym – szpitalnym – środowisku jedynie lub przede wszystkim od przedstawicieli służby zdrowia. Jakkolwiek odejście od postrzegania tych sojuszników mojego zdrowienia jako obcych i anonimowych stanowiło także przedmiot moich pragnień – Ich obecność jakże często była jedynie hipotetyczną. Jedna lub dwie rozmowy z psychologiem w toku hospitalizacji, nieco więcej – z lekarzem prowadzącym, to za mało, by dojmujące pragnienie czyjejś obecności i empatii uznać za wyraz własnej godności i fundament zdrowienia.
Jak słuchacze już się zapewne domyślają, zmierzam w swojej wypowiedzi do afirmacji środowiskowego modelu psychiatrii, na gruncie którego zastąpienie samotności relacją staje się źródłem Nadziei, zaś ugruntowanie w poczuciu własnej wartości – zaproszeniem do przekraczania horyzontów. W istocie bowiem niezbędna do odniesienia sukcesu terapeutycznego konfrontacja z sobą samym i z kryzysem, umiejętność akceptacji siebie i przezwyciężenia wynikających z choroby ograniczeń – wszystko to uwarunkowane było w moim życiu przyjęciem (ukierunkowanego na wspólne z innymi poszukiwanie perspektyw) wsparcia środowiskowego.
O ile dla rozpoczęcia procesu mojego zdrowienia niezbędne było zaistnienie całego splotu korzystnych okoliczności, to nie najmniej ważną spośród nich stanowiło to poczucie pewności siebie, którego źródłem jest świadomość łatwości dostępu do lekarza specjalisty, psychologa, terapeuty środowiskowego (a zatem także terapii: rodzinnej czy grupowej).
Jakkolwiek najdoskonalszy nawet model psychiatrii nie zastąpi aktywnej roli pacjenta w podejmowaniu odpowiedzialności za własne zdrowienie, to przecież sformułowanie przeze mnie własnego „programu zdrowienia” zrodzić się mogło dopiero na gruncie doświadczenia akceptacji ze strony innych. Żmudna praca psychologów i terapeutów nie zmierzała do zastąpienia mojej własnej aktywności i sprawczości w środowisku, nie ograniczała ich – przeciwnie: sprzyjała odpowiedzialnemu ich podejmowaniu.
Czy bez takiego wsparcia byłbym zdolny do podejmowania się kolejnych ról społecznych, i to w taki sposób, który nie alienuje, ale sprzyja potwierdzeniu mojej tożsamości? ... Wydaje się, iż nikt z nas – zarówno osób zdrowych, jak i zmagających się z kryzysem – nie jest jedynym sprawcą swoich sukcesów. Akceptacja własnej choroby, zainicjowanie procesu zdrowienia zrodzić się może jedynie dzięki zakorzenieniu w środowisku. Dobrze byłoby, gdyby dokonać się ono mogło jedynie własnym wysiłkiem osoby chorującej i dzięki wsparciu empatycznych przedstawicieli Jej otoczenia – bez pośrednictwa instytucjonalnej służby zdrowia. Jeśli jednak interwencja tej ostatniej staje się niezbędną – to skuteczne wsparcie pochodzić może jedynie od przedstawicieli psychiatrii środowiskowej.
Mając w pamięci szereg rozmów z Koleżankami i Kolegami pacjentkami i pacjentami psychiatrycznymi, a także owoce własnych – przywołanych już wyżej – doświadczeń, postaram się wskazać, jakie konkretnie oczekiwania wiąże reprezentowane przeze mnie środowisko z systemem ochrony zdrowia psychicznego.
Mając na uwadze przewagę na mapie Polski takich miejsc, w których rozwinięta psychiatria środowiskowa jest wciąż jeszcze odległym postulatem, na pierwszym miejscu wymienić należy następujące:

I Dostępność lekarza specjalisty, psychologa, psychoterapeuty, asystenta zdrowienia, terapii indywidualnej, rodzinnej, grupowej, rzadkich form świadczenia pomocy psychiatrycznej takich, jak specjalistyczne oddziały dzienne leczenia środowiskowego i in. Jest to warunek wstępny i podstawowy, bez spełnienia którego trudno jest nawet myśleć o zmianie modelu opieki psychiatrycznej na bardziej odpowiadający oczekiwaniom pacjentów.

II Stabilność relacji terapeutycznej – zabezpieczenie warunków korzystania z pomocy stałego lekarza oraz terapeuty. Jakkolwiek postulatu tego nikt chyba dziś nie kwestionuje, szczególny akcent postawić należałoby na słowo „warunków” - tam bowiem, gdzie odległość od najbliższej placówki opieki psychiatrycznej wymusza podobne rozwiązania – pacjent zmuszony jest zadowalać się akceptacją jakiejkolwiek i u kogokolwiek zrealizowanej wizyty psychiatrycznej, byleby tylko była ona w ogóle możliwa.

III Uzyskanie pomocy specjalistycznej w naturalnym środowisku. Nie tylko dostępność, ale i bliskość lekarza względem środowiska, w którym pacjent realizuje swoje cele i zadania życiowe, jest warunkiem Ich wspólnego sukcesu terapeutycznego. Bliskość wobec środowiska to m.in. szansa zaangażowania bliskich pacjenta – przede wszystkim Jego rodziny, ale też przedstawicieli kręgu sąsiedzkiego, przyjaciół, pracodawców, nauczycieli – w proces wspierania osoby zmagającej się z kryzysem. Skuteczność trialogu terapeutycznego jako drogi do mobilizacji ukrytych w osobie chorującej potencjałów wypływa właśnie z naturalnego charakteru więzi łączących tę osobę z gotowymi Ją wspierać pozostałymi podmiotami trialogu. Możliwości spełnienia kryterium wspierania pacjenta w Jego naturalnym środowisku pozbawiony jest lekarz prowadzący wielkiego szpitala psychiatrycznego. Jest to zarazem kryterium konstytuujące te drogi przychodzenia z pomocą pacjentom psychiatrycznym, którymi kroczy psychiatria środowiskowa.

IV Wielopłaszczyznowy charakter oddziaływań terapeutycznych. Doświadczenie uczy, iż najskuteczniejszym sposobem wsparcia pacjenta w Jego naturalnym środowisku jest przede wszystkim ten, który angażuje Jego własny potencjał. Następnie – winna to być pomoc, w obrębie której systematyczna wizyta u lekarza prowadzącego, udział zainteresowanego w psychoterapii indywidualnej, rodzinnej czy grupowej, w razie potrzeby – skorzystanie z usług oddziału dziennego opieki psychiatrycznej – w sposób trwały układają się w jeden spójny system oddziaływań terapeutycznych.
Im większą aktywność podejmuje podmiot angażujący się w proces własnego zdrowienia, tym liczniejsze i bardziej dotkliwe ograniczenia i deficyty mogą zostać przezeń przezwyciężone. Zatem także w wypadku pacjentów już mocno zaangażowanych w wysiłek odzyskiwania zdrowia, odbudowywania kompetencji społecznych, redukcji wywołanych chorobą deficytów – dostępność przygotowanych profesjonalnie specjalistów z różnych dziedzin może okazać się rozstrzygająca o wspólnym sukcesie.
Dobrze by się stało, gdyby grono tych zaangażowanych we wspieranie pacjenta specjalistów poszerzonym być mogło o asystentów zdrowienia. Podobieństwo doświadczeń, empatia, długa – przebyta przez samych asystentów zdrowienia, ukoronowana przebytymi kursami ex-in – droga, stwarzają niepowtarzalną szansę otoczenia pacjentów optymalną, chętnie akceptowaną i budzącą zaufanie opieką.

V Zachowanie równowagi między farmakoterapią a różnymi formami psychoterapii. Wypowiadający te słowa nie posiada żadnych kompetencji, które mogłyby go uprawniać do wypowiadania sądów na temat optymalnych dróg farmakoterapii. Jest równocześnie rzeczą powszechnie znaną, iż wielu pacjentów, którzy troskę o stan swojego zdrowia psychicznego ograniczają do systematycznego przyjmowania leków psychotropowych – pozostaje na etapie braku Nadziei na odkrycie satysfakcjonujących perspektyw życiowych. Są to niekiedy pacjenci, w których życiu przez dziesięciolecia niewiele zmienia się na lepsze.
Nadzieja, która uzdalnia do aktywnej wobec własnego życia i zdrowienia postawy, rodzi się bowiem w kontekście relacji z innymi ludźmi. Psychoterapia nie tylko opiera się na takich właśnie relacjach, ale i prowadzi do uzdrowienia tych, które podopieczny nawiązał już samodzielnie we własnym życiu, ułatwiając nawiązywanie nowych. Upowszechnienie leków nowej generacji sprawia, iż widok pacjenta oszołomionego wskutek przyjmowania wywierających również niekorzystne skutki środków, napotykającego z tego powodu na dodatkowe przeszkody w komunikacji z innymi – należy już do przeszłości. Pozostającym na linii oczekiwań pacjentów wyzwaniem jest zaś taki udział psychoterapii w modelu opieki psychiatrycznej, aby pacjent spotykał się z pomocą w podejmowaniu wysiłków większej aktywności życiowej, realizacji istotnych celów życiowych, jak ukończenie szkoły i uczelni wyższej, podjęcie pracy, założenie rodziny, kultywowanie zainteresowań i pasji, rozwijanie talentów.

Niniejszy referat nie powinien być zbiorem „pobożnych życzeń” pod adresem psychiatrycznej opieki zdrowotnej. Aby nim nie był, stale podkreślać należy, iż decydująca rola w procesie zdrowienia przypada samemu pacjentowi. Wiadomo, iż w krytycznym momencie choroby oczekiwania pacjentów wobec systemu mogą być wręcz wygórowane. W obliczu dojmującego cierpienia pacjent (niejednokrotnie również: Jego rodzina) skłonny jest oczekiwać na zdjęcie zeń całego ciężaru choroby, na nagłe i całkowite odwrócenie jej skutków. Oczekiwania podobne – choć całkowicie nierealistyczne – noszą jednak w sobie pewne zdrowe jądro: wiążą się z Nadzieją wyzdrowienia, gotowością do współpracy z profesjonalistami, przede wszystkim zaś – gotowością otworzenia się przed drugim, przyjęcia pomocy. Oby ta Nadzieja uzyskania pomocy ze strony najlepiej do tego przygotowanych przedstawicieli psychiatrii środowiskowej nigdy nie zawiodła nikogo z nas!
Na zakończenie przedstawić chciałbym jeszcze kilka szczegółowych postulatów. W Lublinie – ośrodku rozwiniętej psychiatrii środowiskowej – niektóre spośród nich brzmieć mogą jak próba „wyważania otwartych drzwi”. Nie wszędzie jednak i nie w każdym czasie brzmieć one musiałyby jak oczywistość.
Po pierwsze: wizyta lekarska to czas poświęcony pacjentowi a nie dokumentom, formularzom i ankietom. Pacjent niewysłuchany to bowiem zawsze ktoś, kto nie uzyskał w toku długo oczekiwanej rozmowy przesłanek tej Nadziei, która pozwoliłaby Mu przekroczyć jakiś horyzont swojego cierpienia, pójść naprzód.
Po drugie: ukazywanie dróg do zdrowienia to warunek i kryterium efektywności świadczonej pomocy specjalistycznej. Trudno nie przyznać racji tym spośród pacjentów psychiatrycznych (i Ich rodzin), którzy krytycznie podchodzą do formułowanych wobec Nich komunikatów: „Ma Pan/Pani bardzo poważną diagnozę. Będzie Pan/Pani chorował/chorowała do końca życia i do końca życia przyjmował/przyjmowała leki” - zwłaszcza, jeśli komunikatowi temu nie towarzyszy jakiekolwiek przesłanie Nadziei. Ograniczony chorobą, noszący w sobie cierpienie i zmagający się z kryzysem pacjent jest bowiem zarazem nosicielem potencjału, którego uruchomienie pozwala Mu samemu na odkrycie Prawdy o Nim samym.
Po trzecie: (częsta) rozmowa z psychologiem w szpitalu powinna być standardem każdej hospitalizacji. Jakkolwiek bowiem tradycyjny kształt opieki szpitalnej zmienia się pod wpływem sukcesów psychiatrii środowiskowej – szpital psychiatryczny zachowuje swą aktualność jako ostateczna alternatywa w szczególnych wypadkach. Ważne, aby był miejscem afirmacji godności osoby chorującej i Jej praw, miejscem rozładowywania a nie generowania lęków, odzyskiwania wiary w siebie.
Po czwarte: do przezwyciężenia postaw stygmatyzujących i stereotypów prowadzić może wzrost kompetencji zawodowych lekarzy ogólnych, rozwój świadomości przedstawicieli niższego personelu medycznego i innych pracowników zatrudnionych w służbie zdrowia. Dobrze przygotowany lekarz specjalista nie działa bowiem w próżni społecznej, zaś na utrwalający się w świadomości pacjenta obraz systemu wywierają wpływ również takie – skądinąd marginalne – zjawiska, jak nieuzasadniona przemoc ze strony personelu, „straszenie chorobą”, powielanie stygmy lub odwzorowywanie nieuzasadnionych stereotypów w kierowanych do osoby chorującej wypowiedziach.
Po piąte wreszcie: wiele zależy od rozwoju infrastruktury w sektorze opieki psychiatrycznej a także od kompatybilności systemu ochrony zdrowia psychicznego z sektorami odpowiedzialnymi za zatrudnianie i wspieranie osób niepełnosprawnych. Chodzi bowiem ostatecznie o to, by Nadzieja, którą otrzyma pacjent w złożonym procesie terapeutycznym mogła być Nadzieją realną. Powyższy postulat dotyczy systemu ochrony zdrowia psychicznego o tyle, o ile wysiłki wielu podmiotów na rzecz aktywizacji zawodowej i społecznej osób chorujących psychicznie burzone bywają w wyniku zastosowania standardów i mechanizmów sektorowych niedostatecznie przepojonych logiką solidarności.
O ile zatem powyższy głos ma być głosem całego środowiska, nie może pominąć wołania o większą empatię pod adresem tych wszystkich, od których zależą owoce wspólnych wysiłków osób chorujących i profesjonalistów.


Dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz