wtorek, 28 lipca 2020

KURS TERAPEUTY ŚRODOWISKOWEGO – O UMACNIANIU W PROCESIE ZDROWIENIA


Pacjentów po kryzysie psychicznym nie trzeba przekonywać, jak ważnym sprzymierzeńcem w procesie Ich zdrowienia może być dostępność terapeuty środowiskowego. Deficytom z tym zakresie wychodzi właśnie naprzeciw inicjatywa Szpitala Neuropsychiatrycznego w Lublinie, realizowana przy wsparciu Proesa Sp. z o.o.
Szkolenie dla kandydatów na terapeutów środowiskowych dzieci i młodzieży to 1035 h wykładów i warsztatów, staży zawodowych, superwizji, treningu interpersonalnego, których zadaniem jest wszechstronnie przygotować osoby zainteresowane do pełnienia roli terapeuty.
Na zaproszenie wykładowcy kursu dr Artura Kochańskiego uczestniczyłem dnia 25. VII. br. w charakterze współprowadzącego moduł zatytułowany „Upodmiotowienie i umocnienie osób doświadczających kryzysów psychicznych”. Chciałbym podzielić się z Czytelnikami głównymi myślami skierowanymi tego dnia do osób biorących udział w kursie.
Najważniejszą, pierwszoplanową i niemożliwą do zastąpienia rolę w procesie pokonywania kryzysu psychicznego odgrywa sam pacjent. Rola profesjonalisty: lekarza psychiatry, psychologa, terapeuty – jakkolwiek na ogół stanowiąca konieczną pomoc w wychodzeniu z kryzysu – pozostanie jednak zawsze rolą pomocniczą. Wielu bowiem pacjentów przez lata zachowuje dyscyplinę w przyjmowaniu leków, a nawet uczestniczy w różnego rodzaju sesjach terapeutycznych, nie awansując jednak znacząco w procesie zdrowienia. Najważniejsze decyzje w procesie zdrowienia i ich rezultat: rozwój w aspekcie życia osobistego, rodzinnego, zawodowego, kultywowanie pasji i zainteresowań – zależą bowiem od samego pacjenta. Wobec braku inicjatywy z Jego strony daremnym może okazać się trud poświęcających Mu czas i zainteresowanie profesjonalistów.
Biorąc pod uwagę własne doświadczenie w tym zakresie powiedziałbym, iż realizacja osobistego planu zdrowienia zależy od trzech zwłaszcza czynników.
Pierwszy – to wejście niejako wgłąb samego siebie, poświęcenie sobie samemu życzliwego zainteresowania zorientowanego na odkrycie własnych pragnień, preferencji, aspiracji – pożądanego kształtu własnego życia. Owo „pójście za głosem serca” nie oznacza hołdowania pokusie wyczerpania wszystkich ewentualnych „korzyści”, jakie niekiedy wiązać się mogą ze statusem osoby niepełnosprawnej. Nie chodzi o przyjęcie hedonistycznej poniekąd postawy rezygnacji z posiadanych pragnień i pasji i pogrążenie się w poczuciu niemożności zmiany istotnej sytuacji życiowej.
Mam tu raczej na myśli odkrycie twórczych pierwiastków obecnych w posiadanym przez każdą z dotkniętych kryzysem osób potencjale. Każdy z nas posiada jakąś wizję samorealizacji – wizję, która wskutek choroby zepchnięta bywa do statusu wizji przeżywanej wirtualnie, alternatywnej w stosunku do rzeczywistego przebiegu wydarzeń życiowych. Naszym zadaniem jest zatem dostrzec swoją wizję samorealizacji oraz nieustannie ją wzmacniać i dowartościowywać. Warunkiem naszego zdrowienia jest bowiem przekucie jej na rzeczywistość dnia codziennego.
Po drugie – w realizacji subiektywnej wizji szczęścia dobrze jest pamiętać, iż jako osoby zmagające się z kryzysem posiadamy nie tylko prawa, ale i obowiązki społeczne: - wobec samych siebie (obowiązek zdrowienia, rozwoju wszczepionych nam z udziałem innych talentów, zainteresowań i pasji), wobec rodziny (pomoc w gospodarstwie domowym, obowiązek empatii wobec najbliższych), wobec całego społeczeństwa (wnoszenie wkładu w dobro wspólne, np. na drodze wykonywania pracy zawodowej).
Trzecim czynnikiem zdrowienia może być to, co określiłbym jako (sprawowany osobiście) życzliwy patronat nad własnym zdrowieniem. Każdy z nas powinien stać się – użyję tu języka zrozumiałego dla osób wierzących – poniekąd „delegatem Bożej Opatrzności” w procesie przezwyciężania wynikających z choroby ograniczeń.
Owa życzliwa empatia w stosunku do samego siebie każe nam (jednak) pamiętać, iż jesteśmy dotknięci uwarunkowaniami związanymi z doświadczaną chorobą. Może nam w pewnych sytuacjach przypomnieć, iż np. nasza reakcja emocjonalna na czyjeś zachowanie jest reakcją zbyt skrajną. Może nas samych powstrzymać przed hołdowaniem myślom rezygnacyjnym, pesymizmowi, zniechęceniu. Może też – i tu uwidacznia się jej szczególna rola autoterapeutyczna – powstrzymać nas przed podjęciem decyzji, która zamiast przynosić satysfakcję, byłaby decyzją alienującą.
Jesteśmy bowiem powołani do nadania takiego kształtu naszemu życiu, który i nam samym przyniesie satysfakcję, i stanie się odpowiedzią na - formułowane ze strony naszych bliskich i całego społeczeństwa – wołanie o solidarność.
Zdrowienie z choroby psychicznej, podjęcie obowiązków rodzinnych, zawodowych i społecznych jest bowiem możliwe dla każdego. Niech powyższa wypowiedź stanie się dla osób doświadczających spowodowanych kryzysem ciemności duchowych – zachętą do nieustawania w wysiłkach na rzecz odnalezienia własnej, indywidualnej ścieżki zdrowienia.

Zygmunt Marek Miszczak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz