Pacjentów po kryzysie psychicznym nie trzeba
przekonywać, jak ważnym sprzymierzeńcem w procesie Ich zdrowienia
może być dostępność terapeuty środowiskowego. Deficytom z tym
zakresie wychodzi właśnie naprzeciw inicjatywa Szpitala
Neuropsychiatrycznego w Lublinie, realizowana przy wsparciu Proesa
Sp. z o.o.
Szkolenie dla kandydatów na terapeutów środowiskowych
dzieci i młodzieży to 1035 h wykładów i warsztatów, staży
zawodowych, superwizji, treningu interpersonalnego, których zadaniem
jest wszechstronnie przygotować osoby zainteresowane do pełnienia
roli terapeuty.
Na zaproszenie wykładowcy kursu dr Artura Kochańskiego
uczestniczyłem dnia 25. VII. br. w charakterze współprowadzącego
moduł zatytułowany „Upodmiotowienie i umocnienie osób
doświadczających kryzysów psychicznych”. Chciałbym podzielić
się z Czytelnikami głównymi myślami skierowanymi tego dnia do
osób biorących udział w kursie.
Najważniejszą, pierwszoplanową i niemożliwą do
zastąpienia rolę w procesie pokonywania kryzysu psychicznego
odgrywa sam pacjent. Rola profesjonalisty: lekarza psychiatry,
psychologa, terapeuty – jakkolwiek na ogół stanowiąca konieczną
pomoc w wychodzeniu z kryzysu – pozostanie jednak zawsze rolą
pomocniczą. Wielu bowiem pacjentów przez lata zachowuje dyscyplinę
w przyjmowaniu leków, a nawet uczestniczy w różnego rodzaju
sesjach terapeutycznych, nie awansując jednak znacząco w procesie
zdrowienia. Najważniejsze decyzje w procesie zdrowienia i ich
rezultat: rozwój w aspekcie życia osobistego, rodzinnego,
zawodowego, kultywowanie pasji i zainteresowań – zależą bowiem
od samego pacjenta. Wobec braku inicjatywy z Jego strony daremnym
może okazać się trud poświęcających Mu czas i zainteresowanie
profesjonalistów.
Biorąc pod uwagę własne doświadczenie w tym
zakresie powiedziałbym, iż realizacja osobistego planu zdrowienia
zależy od trzech zwłaszcza czynników.
Pierwszy – to wejście niejako wgłąb samego siebie,
poświęcenie sobie samemu życzliwego zainteresowania zorientowanego
na odkrycie własnych pragnień, preferencji, aspiracji –
pożądanego kształtu własnego życia. Owo „pójście za głosem
serca” nie oznacza hołdowania pokusie wyczerpania wszystkich
ewentualnych „korzyści”, jakie niekiedy wiązać się mogą ze
statusem osoby niepełnosprawnej. Nie chodzi o przyjęcie
hedonistycznej poniekąd postawy rezygnacji z posiadanych pragnień i
pasji i pogrążenie się w poczuciu niemożności zmiany istotnej
sytuacji życiowej.
Mam tu raczej na myśli odkrycie twórczych
pierwiastków obecnych w posiadanym przez każdą z dotkniętych
kryzysem osób potencjale. Każdy z nas posiada jakąś wizję
samorealizacji – wizję, która wskutek choroby zepchnięta bywa do
statusu wizji przeżywanej wirtualnie, alternatywnej w stosunku do
rzeczywistego przebiegu wydarzeń życiowych. Naszym zadaniem jest
zatem dostrzec swoją wizję samorealizacji oraz nieustannie ją
wzmacniać i dowartościowywać. Warunkiem naszego zdrowienia jest
bowiem przekucie jej na rzeczywistość dnia codziennego.
Po drugie – w realizacji subiektywnej wizji szczęścia
dobrze jest pamiętać, iż jako osoby zmagające się z kryzysem
posiadamy nie tylko prawa, ale i obowiązki społeczne: - wobec
samych siebie (obowiązek zdrowienia, rozwoju wszczepionych nam z
udziałem innych talentów, zainteresowań i pasji), wobec rodziny
(pomoc w gospodarstwie domowym, obowiązek empatii wobec
najbliższych), wobec całego społeczeństwa (wnoszenie wkładu w
dobro wspólne, np. na drodze wykonywania pracy zawodowej).
Trzecim czynnikiem zdrowienia może być to, co
określiłbym jako (sprawowany osobiście) życzliwy patronat nad
własnym zdrowieniem. Każdy z nas powinien stać się – użyję tu
języka zrozumiałego dla osób wierzących – poniekąd „delegatem
Bożej Opatrzności” w procesie przezwyciężania wynikających z
choroby ograniczeń.
Owa życzliwa empatia w stosunku do samego siebie każe
nam (jednak) pamiętać, iż jesteśmy dotknięci uwarunkowaniami
związanymi z doświadczaną chorobą. Może nam w pewnych sytuacjach
przypomnieć, iż np. nasza reakcja emocjonalna na czyjeś zachowanie
jest reakcją zbyt skrajną. Może nas samych powstrzymać przed
hołdowaniem myślom rezygnacyjnym, pesymizmowi, zniechęceniu. Może
też – i tu uwidacznia się jej szczególna rola autoterapeutyczna
– powstrzymać nas przed podjęciem decyzji, która zamiast
przynosić satysfakcję, byłaby decyzją alienującą.
Jesteśmy bowiem powołani do nadania takiego kształtu
naszemu życiu, który i nam samym przyniesie satysfakcję, i stanie
się odpowiedzią na - formułowane ze strony naszych bliskich i
całego społeczeństwa – wołanie o solidarność.
Zdrowienie z choroby psychicznej, podjęcie obowiązków
rodzinnych, zawodowych i społecznych jest bowiem możliwe dla
każdego. Niech powyższa wypowiedź stanie się dla osób
doświadczających spowodowanych kryzysem ciemności duchowych –
zachętą do nieustawania w wysiłkach na rzecz odnalezienia własnej,
indywidualnej ścieżki zdrowienia.
Zygmunt Marek Miszczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz