Będąc beneficjentem funkcjonującego dzisiaj systemu opieki psychiatrycznej ze szczególną wyrazistością odczuwam zarówno braki tego systemu, jak i rodzące Nadzieję owoce jego reformy. Kontrast pomiędzy obrazem zaniedbanej i alienującej psychiatrii a wizją wychodzącą naprzeciw aspiracjom pacjenta nie do końca – moim zdaniem – pokrywa się z alternatywą azylowego bądź środowiskowego jej modelu. Wydaje mi się, iż najlepszym punktem wyjścia w dyskusji nad oceną dokonujących się dziś z wielką dynamiką przemian w tym zakresie będzie próba sformułowania kryterium, w świetle którego można byłoby dokonać oceny tych modeli.
Owo kryterium oceny obu sposobów patrzenia na rolę psychiatrii i miejsce pacjenta w systemie powinno być kryterium podmiotowym. Zbyt rzadko za punkt wyjścia w dyskusji na temat reformy systemu ochrony zdrowia psychicznego bierze się oczekiwania pacjenta, Jego aspiracje, właściwy Mu potencjał zdrowienia i rozwoju, wreszcie Jego osobową godność i wypływające z Niej prawa. Podmiotowość pacjenta to kryterium, bez uwzględnienia którego trudno zrozumieć różniące się od siebie nastawienia beneficjentów systemu wobec perspektywy leczenia, Ich subiektywne odczucia, lęki, niepokoje. Bez odwołania się do kryterium podmiotowości trudno też efektywnie wykorzystać tkwiącą w osobie zmagającej się z kryzysem gotowość do przyjęcia pomocy.
Jako pacjent korzystający z systemu od kilku już dziesięcioleci lepiej poznałem konsekwencje wcielania w życie modelu azylowego. Wszyscy wiemy, iż skutecznie na ogół gwarantuje on pacjentom możliwość hospitalizacji w oddalonym mniej lub bardziej od Ich miejsca zamieszkania szpitalu oraz skorzystania z około czterech kilkunastuminutowych wizyt u lekarza specjalisty w ciągu roku.
Spróbuję skonfrontować te oferowane przez dotychczas funkcjonujący system możliwości ze wspomnianym wyżej kryterium podmiotowym.
Na pierwszym – krytycznym – etapie choroby żywo odczuwałem potrzebę życia takiego jak przed chorobą, przezwyciężenia specyficznego otępienia i marazmu w celu odzyskania możliwości dalszego rozwoju, twórczego stosunku do życia, zapewnienia sobie możliwości pełnienia ważnych dla mnie ról społecznych. Pragnąłem, aby trudne doświadczenie kryzysu okazało się tylko epizodem na drodze do pełnego wykorzystania ciągle posiadanych potencjałów, dążenia do wszechstronnego i harmonijnego rozwoju. Jak wynika z mojego wieloletniego doświadczenia – cele te są bardzo trudne do realizacji. Takimi też jawiły mi się w momencie pierwszego mojego zetknięcia się z systemem opieki psychiatrycznej.
Dziś chciałbym z całą mocą zaakcentować: im poważniejsze są towarzyszące pacjentowi trudności w realizacji wizji satysfakcjonującego życia, tym intensywniejsze powinien On podejmować wysiłki na rzecz przezwyciężenia wynikających z choroby ograniczeń. Konsekwentnie: tym też bardziej przedstawiciele funkcjonującego systemu opieki psychiatrycznej powinni czuć się zobligowani do przychodzenia Mu z pomocą w tym zakresie. Realia systemu, jego zredukowanie do praktyki szpitalnej, w krytycznym momencie nie rodziły we mnie żadnej ufności we własne siły, nie sprzyjały dostrzeżeniu perspektywy zdrowienia. Zabrakło osób, które mogłyby przyjść mi z pomocą w trudnej pracy nad ugruntowaniem się w Nadziei na zmianę w przyszłości tak boleśnie przeze mnie odbieranego położenia.
Pamiętam, iż w trakcie każdego bodaj z moich pobytów w szpitalu prosiłem o szansę rozmowy z psychologiem – rozmowy, która – na co liczyłem – poszerzona zostanie w zakresie spektrum swoich tematów o zagadnienia inne niż towarzyszące mi objawy choroby. Realne możliwości szpitala nie pozwalały mu jednak w wystarczającym stopniu wyjść naprzeciw podobnym aspiracjom podopiecznego.
Rozwój, pełnienie aktywnej roli we własnym środowisku koleżeńskim, podjęcie w przyszłości pracy zawodowej, założenie rodziny – wszystko to, co można najkrócej streścić w formule: „normalne życie” lub lepiej „godne życie” - to najważniejsze z moich ówczesnych i dzisiejszych aspiracji. Przypuszczam, iż nie różnią się one od aspiracji towarzyszących osobom, które nigdy nie doświadczyły kryzysu psychicznego. Z niezrozumiałych dla mnie powodów funkcjonujący system spychał je do roli wyłącznie mojej prywatnej sprawy; jak mi się wówczas wydawało: roli zuchwałego i niczym nieusprawiedliwionego marzenia.
Jak miałem się po latach przekonać – korespondujące z moimi marzenia były też udziałem wielu osób, ludzi dobrej woli inicjujących przemianyw systemie opieki psychiatrycznej. Udzielona mi we własnym środowisku i w odpowiednim czasie pomoc to przede wszystkim wsparcie w procesie dojrzewania do decyzji zdrowienia. Łatwiej jest podjąć decyzję o przyjęciu pomocy, rozpocząć czynne współdziałanie z lekarzem profesjonalistą w procesie dochodzenia do zdefiniowanych przez pacjenta celów, gdy na perspektywę takiej pomocy nie trzeba czekać do następnej hospitalizacji. Łatwiej jest zaufać we własne siły, kiedy odpowiedź na wyrażone aspiracje i oczekiwania udzielana jest przez kogoś, kto beneficjenta systemu traktuje podmiotowo, podchodzi z uwagą do subiektywnych emocji i do odważnych planów podopiecznego. Tym, z kim wiązać można odnoszące się do zdrowienia Nadzieje może być współpracownik w trudnym dziele Ich urzeczywistniania, nie zaś jedynie technik podejmujący na podstawie sobie tylko znanych kryteriów mądre, narzucane potem pacjentowi decyzje.
Jak się zatem ma kryterium podmiotowości pacjenta do systemu wypracowywanego obecnie na gruncie paradygmatu opieki środowiskowej?
Dostępność opieki psychiatrycznej, a co za tym idzie – szansa udzielenia na czas oczekiwanego wsparcia, pozytywnie koresponduje z postulatem znalezienia się przez pacjenta w tej właśnie roli, którą nazwałem rolą podmiotu w systemie leczenia. Z satysfakcją stwierdzić należy, iż grono kompetentnych profesjonalistów poszerzone jest w centrach zdrowia psychicznego o osoby udzielające pomocy nie tylko w ciężkich, domagających się hospitalizacji przypadkach. Obecność pielęgniarki psychiatrycznej, psychologa, terapeuty środowiskowego w punkcie zgłoszeniowo koordynacyjnym zabezpiecza możliwość znalezienia się pacjenta od początku w przyjaznym, sprzyjającym ugruntowaniu się w poczuciu bezpieczeństwa środowisku. Zapewnienie zainteresowanemu czynnej roli w wypracowywaniu planów terapeutycznych, szansa zaangażowania rodziny i/lub innych osób bliskich – to wyjście naprzeciw istotnym, towarzyszącym beneficjentowi potrzebom: znaczenia, stabilizacji, również poczucia bezpieczeństwa.
Istotnym postanowieniem rozporządzeń prawnych odnoszących się do funkcjonowania centrów zdrowia psychicznego jest sformułowanie obowiązku zatrudniania w nich asystentów zdrowienia. Stanowiąc bezcenny pomost pomiędzy rzekomo odległymi od siebie światami osób potrzebujących i udzielających pomocy są Oni bowiem żywymi świadkami wymienności owych ról, zaś ich zatrudnienie jest dowodem poważnego potraktowania towarzyszących pacjentowi obaw i oczekiwań, wyrazem uznania realności perspektywy wyjścia pacjenta z roli podopiecznego.
Już w tym miejscu zauważyć wszakże należy istotną zachodzącą w systemie opieki psychiatrycznej niekonsekwencję. Zobowiązując centra zdrowia psychicznego do zatrudniania asystentów zdrowienia osoby odpowiedzialne za instytucjonalny wymiar reformy nie zatroszczyły się bowiem należycie o zabezpieczenie warunków wykształcenia owych współpracowników pacjenta w dziele zdrowienia. Kursy ex-in dedykowane są osobom po kryzysie psychicznym, z czym związany jest fakt, iż są to najczęściej osoby niepracujące. Fakt ten – jak się wydaje – umyka konsekwentnie uwadze decydentów. Konkursy pozwalające na zgłaszanie projektów organizacji nieodpłatnego dla beneficjentów kursu ex-in to przedmiot ciągle aktualnego i istotnego postulatu, który stawiać należy w odniesieniu do autorów reformy.
Z kryterium podmiotowym pozytywnie koresponduje zabezpieczona na gruncie centrum zdrowia psychicznego kumulacja form pomocy, obejmujących oddział całodobowy, oddział dzienny, zespół leczenia środowiskowego, poradnię zdrowia psychicznego i pomoc doraźną. Takie rozwiązanie pozwala żywić Nadzieję, iż istotne z perspektywy pacjenta funkcje terapeutyczne nie będą redukowane do zastępczej pracy lekarzy szpitalnych, ani do wyłącznej troski o usunięcie związanych z kryzysem objawów chorobowych.
W świetle istotnego postępu dokonanego w obrębie 33 funkcjonujących dziś trwale centrów zdrowia psychicznego niezrozumiała jest odzwierciedlająca zacofanie systemu opieki psychiatrycznej praktyka, polegająca na pozbawieniu wielkiego szpitala psychiatrycznego możliwości współpracy w leczeniu dolegliwości innych niż psychiczne. Aktualnym jest zatem postulat zabezpieczenia w izbach przyjęć szpitali psychiatrycznych możliwości skorzystania przez pacjenta z diagnostyki laboratoryjnej, rentgenowskiej, USG czy tomografii.
Czy realizacja wymienionych wyżej postulatów jest równoznaczna z osiągnięciem punktu dojścia reformy? Czy stanowi właściwą odpowiedź na artykułowane przez pacjentów aspiracje do podmiotowości? Trudno byłoby udzielić jednoznacznie pozytywnej odpowiedzi na tak sformułowane pytania. Nie można bowiem zapominać, iż liczba 33 funkcjonujących centrów zdrowia psychicznego odzwierciedla zabezpieczenie potrzeb jedynie 12% populacji obywateli.
Jako mieszkaniec dużego miasta, w którym potrzeby pacjentów psychiatrycznych zabezpieczone są na względnie wysokim poziomie, czuję się w obowiązku zadać pytanie: - Czy osoby chorujące na wsiach, w małych miastach, na terenach wciąż jeszcze wielorako zaniedbanych powinny pogodzić się z taką wizją systemową, którą wyżej określiłem jako azylową, a która w konkretnym przebiegu choroby wiąże się z przyjęciem postawy wycofania, rezygnacji, prowadząc konsekwentnie do alienacji? Czy przekreślenie szans osób doświadczających kryzysu psychicznego na godne funkcjonowanie, przyzwolenie na nieuchronną degradację – porażkę tych osób w skali całego Ich życia, da się uzasadnić względami ekonomicznymi, brakiem środków, względnie mocą argumentów przedstawicieli wielkich lobby optujących za partykularnymi interesami wielkich szpitali psychiatrycznych?
Przesłanką instytucjonalną zachowania samej istoty dokonującej się reformy jest szybkie upowszechnienie centrów zdrowia psychicznego – tak, aby ich sieć mogła zabezpieczyć potrzeby terapeutyczne wszystkich mieszkańców Polski. Wymaga to niewątpliwie podniesienia odsetka wydatków na opiekę psychiatryczną w budżecie Narodowego Funduszu Zdrowia z 3,4% do 5%. Konieczne jest też odejście od takich mechanizmów finansowania opieki psychiatrycznej, które stanowią swoistą formę kary za odniesiony sukces terapeutyczny: wywołany szybszym zdrowieniem pacjenta fakt niewykorzystania dostępnych łóżek szpitalnych. Z nowym spojrzeniem na sam sens funkcjonowania nowoczesnej opieki psychiatrycznej koresponduje postulat ryczałtowego finansowania centrów zdrowia psychicznego.
Powiedziałem wyżej, iż kontrast pomiędzy zaniedbanym i alienującym pacjenta obrazem opieki psychiatrycznej a wizją tej opieki wychodącą naprzeciw oczekiwaniom pacjenta wykracza poza rozróżnienie azylowego bądź środowiskowego paradygmatu psychiatrii. Tak jak w każdej strukturze – również w systemie opieki zdrowotnej najważniejszy jest człowiek i od Jego postawy wartość systemu zależy w największym stopniu. Wypada w tym miejscu zauważyć, iż korzystając w latach 80-ych ubiegłego wieku z pomocy szpitalnej spotykałem się niejednokrotnie z pełną empatii i życzliwości postawą funkcjonujących przecież w systemie azylowym lekarzy profesjonalistów. Także i dziś od indywidualnej motywacji i postaw osób zaangażowanych w procesie terapeutycznym (na pierwszym miejscu pacjentów, ale także lekarzy, terapeutów, pielęgniarek, innego personelu) zależy najwięcej. Ważne jest, aby wszystkie strony procesu terapeutycznego: pacjent, przedstawiciele Jego rodziny, profesjonalista – pamiętali o istotnym uprawnieniu każdego z tych podmiotów do poszanowania Jego podmiotowości, godności i wynikających z Niej praw.
Podmiotowe traktowanie pacjenta to nie tylko niedyskryminacja – to także pełna empatii gotowość do wysłuchania Jego indywidualnej historii. Przyjęcie takich postaw chroni przed stygmatyzowaniem, sprzyja poszanowaniu wielowymiarowego charakteru aspiracji i oczekiwań osoby korzystającej z pomocy. Nie we wszystkich środowiskach sprawom tym poświęca się należytą uwagę. Zdarza się, iż pacjentów stygmatyzują sami pacjenci, lekarze, osoby o niekwestionowanej skądinąd dobrej woli, także przedstawiciele ruchów słusznie postrzeganych jako awangarda reformy psychiatrii w duchu zabezpieczenia podmiotowości pacjenta.
Na marginesie – pamiętam, iż będąc uczestnikiem ogólnopolskiej Akademii Liderów Cogito, stanowiącej forum współdziałania ruchów pacjenckich miałem niejednokrotnie odczucie braku akceptacji dla wielowymiarowego charakteru przyświecającej mi motywacji zaangażowania się na rzecz osób chorujących psychicznie. Fakt, iż żywa potrzeba takiego zaangażowania wypływa we mnie z motywacji etycznej, religijnej (której nie wolno nikomu narzucać!), nawet patriotycznej – wydawał się być postrzegany jako zbędny balast, który należy porzucić ze względu na wyższe dobro: ideę służby osobom po kryzysie. W ten sposób uniemożliwiono mi wykorzystanie posiadanych potencjałów na rzecz dobra wspólnego pacjentów.
Sformułowane przeze mnie kryterium oceny obu funkcjonujących w systemie opieki psychiatrycznej paradygmatów jest – jak się wydaje – kryterium obiektywnym. O podmiotowość zabiega bowiem każdy z nas. Obowiązek zabiegania o nią spoczywa na samych pacjentach; winna ona też być respektowana ma zasadach wzajemności w całym społeczeństwie. Stąd też postulaty niedyskryminacji i destygmatyzacji osób zmagających się z kryzysem psychiczym pozostają ciągle aktualne. Wiele tutaj zależy od mediów, używanego przez nas języka, gotowości do empatii. Słusznie bowiem osoby chorujące domagają się szacunku, zaś idea podmiotowości jest wspólna nam wszystkim. Dziękuję.
Zygmunt Marek Miszczak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz